piątek, 3 października 2014

Prologue


 "Żyje się chwila, a czas jest tylko przezroczystą perłą wypełnioną oddechem."
~ Halina Poświatowska ~



    Srebrny blask księżyca, zmierzającego ku ostatniej kwarcie, stanowił jedyne oświetlenie małego mieszkania w bloku przy ulicy Wolskiej 117. Dzięki temu, że w oknach nie było zasłonek, a jedynie kuse firanki, księżycowe światło mogło wpadać do wnętrza bez przeszkód, jednak było za słabe, by spenetrować całe mieszkanie, poprzestawało więc na kładzeniu się migotliwymi plamami na parkiecie i kreowaniu efektownych, głębokich cieni tu i ówdzie. Większość mieszkania tonęła w mroku, ale to obecnym w nim ludziom wcale nie przeszkadzało.
Obecni w nim ludzie byli bowiem bardzo, ale to bardzo zajęci sobą nawzajem.
    Półnagi Stephane Antiga pochylił się nad leżącą na łóżku kobietą, która w aureoli włosów, rozsypanych po poduszce, osrebrzonych światłem księżyca, wyglądała jak jakaś nimfa. Pocałował jej ciepłe, miękkie wargi, potem jedwabistą skórę jej szyi i dekoltu.
Dziewczyna, Helena, westchnęła cicho.
    - Stephane... co my robimy? - zapytała.
Położył na jej ustach długi, szczupły palec.
    - Śśśśś - uciszył ją. - Teraz nie pytaj.
Zamilkła, poddając się jego dotykowi, patrząc na muskularny tors, niemal perłowobiały w księżycowym blasku. 
    - Nie powinniśmy... - zaczęła.
    - Wiem - rzekł, opierając czoło na jej ramieniu. Czuła łaskotanie jego włosów na policzku, ich zapach... jego zapach.
    Ach do diabła, może to jedyna noc, którą będzie mogła spędzić ze Stephane, dobrym, czułym Stephane.
Teraz ona pocałowała jego, przywierając piersiami, osłoniętymi tylko koronkowym stanikiem do jego torsu, wplatając palce w jego falujące włosy o bladozłotym połysku.
    Wścibski księżyc wyglądał spomiędzy gałęzi parku Sowińskiego, zupełnie jakby liczył kolejne elementy garderoby, zaścielające podłogę, kolejne urywane oddechy, kolejne westchnienia, wyrywające się z ust kochanków.
    Helena zamilkła a z jej ust wydobywały się tylko urywane westchnienia rozkoszy gdy usta Stephane'a wędrowały po jej ciele, podczas gdy jego duże, męskie dłonie pozbawiały ją bielizny.
Francuz drażnił ją i prowokował a jego wilgotne wargi sunęły po jej bladym ciele skąpanym w przytłumionej księżycowej poświacie, listopadowej nocy. Mężczyzna nie przerwał pieszczot, nawet gdy z jej warg wyrwał się rozpaczliwy jęk oznaczający całkowitą utratę kontroli. Stephane uniósł się ponad nią patrząc na nią tak przenikliwie, jakby obnażał jej duszę a nie tylko fizyczność. W jego błękitnym, intensywnym spojrzeniu odbijały się gwałtowne uczucia, które targały jego potężne, wysmukłe niczym u greckiego atlety ciało.
    - Jeśli mnie pragniesz...- przyłożył usta do jej ucha tchnąc w nie najpiękniejsze słowa jakie słyszała. - ...powiedz to w moim języku.
Z jej warg wyrwało się pytanie.
     - Co mam powiedzieć?
    - Powiedz że mnie pragniesz...- Je te veux - powtórzył melodyjnie w języku ojczystym.
    - Je...te..veux...- powtórzyła patrząc mu prosto w oczy.
    Po chwili Stephane pocałował ją tak głęboko jakby chciał scałować z jej ust słowa pożądania. Ich ciała na nowo splotły się ze sobą prowadząc ich nieuchronnie ku czemuś, co pchało ich do siebie od pierwszego wymienionego spojrzenia, dotyku dłoni oraz niewypowiedzianego słowa.
    Stephane wszedł w drżące ciało Heleny łącząc się z nią w odwiecznym tańcu kochanków, których nikt i nic nie mógł ograniczyć. Powietrze zgęstniało od dusznego aromatu przepełnionego grzesznym uczuciem tych dwojga. Destrukcyjna i potężna siła niechybnie pchała ich ku ognistej kuli majaczącej gdzieś w niedalekiej oddali a która jawiła im się dostępna jak nigdy przedtem. Za każdym razem gdy Stephane zagłębiał się w ciele kochanki, jej jęk rozdzierał ciszę nocy oznajmiając jej, że w życiu człowieka nie istnieje kataklizm potężniejszy od siły wzajemnego przyciągania.
    Helena zarzuciwszy ręce na śliskie od potu ramiona kochanka, poczęła sunąć palcami po jego barkach, plecach i atletycznych pośladkach. Byli tak blisko siebie a jednocześnie ich myśli wędrowały w całkiem odmiennych kierunkach.
On- chciał zatracić się w niej i zapomnieć.
Ona - pierwszy raz w życiu chciała być kochana.
    Gdy ostatecznie dotarli na sam szczyt rozkoszy a świat wydawał się z piskiem zahamować i stanąć w miejscu, rozpoczęło się swobodne opadanie. Tak jakby rozprysnęli się na miliony rozżarzonych kawałków sunących bezwładnie pomiędzy lepką od seksu rzeczywistością.
    Księżyc- podglądacz, jakby zawstydzony tym, co ujrzał, schował się za drzewa w parku, nie niepokojąc dłużej pary kochanków. W mieszkaniu zapadła cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara, stojącego na półce i spokojnym, miarowym oddechem śpiącego Stephane'a.
    Helena spojrzała na szlachetny profil Antigi, rysujący się wyraziście na tle okna, rozświetlonego mdłym blaskiem ulicznych latarń. Przesunęła pieszczotliwie palcem po jasnych policzkach śpiącego, okrążyła jego kształtne usta i uśmiechając się do siebie zaczęła wspominać.
    Przypomniała sobie ten straszny poranek na początku listopada, właściwie jeszcze noc, kiedy spotkała Stefana po raz pierwszy.
Gdyby nie on...
    Wzdrygnęła się, po czym przycisnęła policzek do ciepłej piersi mężczyzny.
Nie chciała myśleć o tym, co by się mogło zdarzyć, gdyby tamtego mglistego ranka nie napotkała Stephane'a Antigi.

___________________________________________________________________
Witajcie! 
Pewnie pomyślicie, że upadłyśmy na łeb bo z komedii przeskoczyłyśmy na dramat erotyczny czy cokolwiek to jest. Otóż potwierdzamy jesteśmy stuknięte, ale ta historia jest jedną z tych, które będą molestować do tej pory aż nie zapełnią sobą kartek w tym przypadku wirtualnych. 
Stefan wybacz nam! Musiałyśmy! 
Co o tym myślicie? Będzie coś z tego? Komentarze i uwagi mile widziane i od razu zaznaczamy to nie porno to się tylko tak zaczyna. 

PS. Zdajemy sobie sprawę, że nasz kochany/dobry/wspaniały i jakże polski Stefan ze spiżu i kości słoniowej nikomu nie kojarzy się z kochankiem, nam w sumie też ale to opowiadanie o nim i zmiana na kogokolwiek innego nie wchodziłaby w grę to nie byłoby to opowiadanie. 


                                                                     Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)  

23 komentarze:

  1. Lepiej nie mogłyście nas zachęcić, od razu, eeee, że tak rzeknę, z grubej rury :D
    Przyznam szczerze na Stefana nigdy nie spojrzałam w kontekscie potencjalnego obiektu seksualnego, nie dla tego że jest stary, bo nie jest, nie przez róznicę wieku, bo z reguły nie ma dla mnie znaczenie, nawet nie z powodu dzieci i żony, bo owszem, wszelkie większe zapędy i fantazje ten fakt studzi, ale u takiego Winiara zupełnie się nie sprawdza. Po prostu nie mój typ, chociaż jest przesłodki ze swoją na prawdę piękną, łamaną polszczyzną i do tego te zdjęcia z córeczką na rękach, które nadal gdzieś mi siedzą w głowie. Ale ale - dzięki Waszej opowieści jest szansa że spojrzę na niego z zupełnie innej perspektywy i nie powiem, zaskoczenie że tworzycie nową zupełnie inną opowieść była ogromna :D I moja pierwsza mysl - siatkarze swoim zwycięstwem nadal motywują, stają się natchnieniem, dają jakąs taką dziwną energię, ja sama już dobre dwa tygodnie po finale ciągle waham się pomiędzy "jak im to się udało" "nie wierzę, jeśli się obudzę i się okaże że to sen będę nieźle wkur***" aż do "oni mogli, chociaż droga była wyboista i pod górę, ja tez mogę zrobić co tylko sobie wymarze". Wiem, patetyczne, ale mówię, ciągle jeszcze jestem zdrowo nawiedzona i targana emocjami :D
    Wracając do tematu i zmierzając ku końcowi, zapowiada się nieźle, dramaty lubię, erotyzmy lubię, zresztą ja wszystko co od Was dostaję dosłownie łykam i jestem wiecznie głodna więcej :)
    Ale powiedzcie mi, jeśli to nie tajemnica, Stefan, dlaczego akurat Stefan?! :D
    Nie żebym miała coś przeciwko, ale zastanawia mnie co w nim zobaczyłyście, w którym momencie zrodził się pomysł - zróbmy go bohaterem nowej historii?
    pozdrawiam
    skorpionik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może odpowiem ja :D chociaż Martina również może się wypowiedzieć w tym temacie. Otóż miałam sen w którym przyśnił mi się proces mafii i Stefan robił w nim za prokuratora. Toga sądowa zrobiła na mnie takie wrażenie,że przed oczami stanął mi trener w wersji kochanka ale nie takiego jak Wrona w Run czy Buszu w Julce. Chciałam,żeby to było duszne i zakazane a jednocześnie bolesne i dobre chociaż grzeszne. Stefan tak boleśnie nie pasuje do roli zdradzającego żonę a jednocześnie jest w nim coś z legendarnych dramatycznych kochanków. Takie dwa światy przeczące sobie. A dalej już poszło napisałam do Martiny i po rozważeniu za i przeciw oraz dokładnej analizie co tak właściwie chcemy napisać po prostu wzięłyśmy się za pisanie. :D

      Usuń
  2. Że się dorzucę do wypowiedzi Fiolki (pod którą podpisuję się wszystkimi czterema kopytami): ja bym Stefana totalnie widziała jako takiego na przykład Lancelota. Z jednej strony szlachetność, z drugiej strony miłość do żony szefa go dziabie, rozterka dramatyczna całą parą. A jak by mu do twarzy było w zbroi! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiolka i Martina - Dziewczyny macie rację!
      Nigdy jakoś na to nie wpadłam ale rzeczywiście coś Stefan ma ze średniowiecznego rycerza, nawet z wyglądu pasuje! Kurcze, kolejny zwizany ze srodowiskiem siatkarkim na ktorego przez Wasze opowiadania i moje chore fantazje nie spojrze juz nigdy normalnie :D Ale bardzo sie ciesze ze poszlyscie w kierunku czegos zakazanego i grzesznego, dylematy moralne, rozterki, balansowanie pomiedzy tym co poczuciem odpowiedzialnosci a namietnoscia... ehh, dobra rozmarzylam sie az mi laptop odmowil wstawiania polskich znakow :P
      skorpionik

      Usuń
  3. Podoba mi się Wasz styl pisania, jest taki lekki i przyjemny ;)
    Tyle, że czytanie tego typu rzeczy o Stefanie wydaje mi się wręcz... niewłaściwe :D Z każdym innym sportowcem nie miałabym problemu, jednak Stefan był zawsze dla mnie kochającym i odpowiedzialnym ojcem i mężem i teraz mi to jakoś nie współgra :D Ale z ciekawością zajrzę do następnego rozdziału ;)
    PS. Jedna literówka ''Ich chciała" zamiast "ciała" :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nam też się tak wydajem, ale to opowiadanie z założenia ma być nieprzyzwoite i trudne. Dzięki za wyłapanie literówki,poprawimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.
    idąc śladem poprzedniego bloga dotarłam tutaj
    Jest mega erotycznie... jak to czytam nie tylko widzę samą gorącą scenę w sypialni ale też elementy opisowe, naprawdępotraficie odzwierciedlić w literkach toco macie w głowach.
    Jestem ciekawa co takiego sie stało na oczątku listopada.
    Zostaję z Wami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę powiedzieć, że bardzo mnie zaskoczyłyście tym nowym opowiadaniem. Stefan? Szczerze??? Nie spodziewałam się tego, ale może być bardzo ciekawie;) Podsumowując: będę czytać;D
    Pozdrawiam i do następnego/MaggieQ
    PS. Co miałyście z polskiego??? Bo jak już wielokrotnie wspominałam jestem pod ogromnym wrażeniem waszego stylu pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze balansowałam pomiędzy czwórką a piątką a to dlatego, że mam dysleksję i dysgrafię. :D

      Usuń
  7. Miałam już nie brać nic nowego do czytania, ale kurcze, z miejsca pokochałam waszą twórczość i chcąc nie chcąc nie potrafię przejść obok niej obojętnie :)
    Trudno mi wyobrazić sobie naszego poczciwego Stefana w roli płomiennego kochanka, ale lubię, kiedy autorki przełamują w swoich historiach stereotypy dotyczące znanych postaci. No i przez imię głównej bohaterki od razu przypomina mi się mityczna Helena, której porwanie stało się przyczyną wojny trojańskiej. Będę tu zaglądać, możecie być pewne :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej dziewczyny :) dziękuję za zaproszenie :) jestem pewna, że coś z tego będzie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ktoś wspomniał, że wasz styl pisania jest lekki i przyjemny, a ja po prostu RZYGAM niepotrzebnymi epitetami, metaforami i językiem tak patetycznym, że aż w oczy kole. Nie wiem, jakie macie pomysły na ciąg dalszy, ale czasem lepiej odpuścić sobie tą bezsensowną górnolotność i pisać NORMALNIE. Bo póki co, to wasze opowiadanie jest koszmarem każdego polonisty (od strony stylistycznej, bo na temat pomysłu trudno się wypowiedzieć po prologu, który w zasadzie wygląda jak one shot o ruchanku...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak się pisze normalnie? :D
      Cóż moja polonistka miała skłonność do podczytywania harlequinów pod biurkiem, więc chyba by się ucieszyła :)

      Usuń
    2. Trafiłaś w sedno z tymi harlequinami ;)
      Normalnie, to nie górnolotnie, w dużym skrócie. Podejrzewam, że gdyby to było napisane językiem prostszym, nawet takim, jakim posługujesz się na co dzień rozmawiając ze znajomymi, czytałoby się to naprawdę przyjemnie.
      Koleżanka zarzuciła mi brak kultury, więc wytłumaczę dokładniej, o co mi chodzi. Jak już pisałam, ilość głównie epitetów jest wręcz przytłaczająca, a stąd do patetyczności już tylko krok. Większość z nich jest niepotrzebna, nieistotna, wcale nie dodaje lekkości, a co najważniejsze - zabija sam pomysł. Bo zakładam, że miałam się wczuć w fajną scenę erotyczną, a nie parskać śmiechem?
      Powiem tak - widać, że macie bogaty zasób słownictwa i generalnie wiecie, z czym to się je, ale naprawdę, nie musicie tego prezentować w każdym zdaniu.
      Wyobrażasz sobie, jak mówisz do swojego faceta:
      "Kochanie, destrukcyjna i potężna siła niechybnie pcha mnie ku ognistej kuli majaczącej gdzieś w niedalekiej oddali a która jawi mi się dostępna jak nigdy przedtem", zamiast powiedzieć "Dochodzę". Przepraszam, ale w tej chwili umieram ze śmiechu :D

      To tak w dużym skrócie, bo podejrzewam, że rozumiecie, o co mi chodzi. Kluczem jest język, którego używacie. Dajcie mu trochę swobody. No chyba, że macie ambicje pisania harlequinów, to wtedy róbta, co chceta ;)

      Usuń
    3. Już sam tytuł chyba wskazuje na to,że coś jednak z harlequina to ma, prawda? Jak buchnęłaś śmiechem to reagujemy podobnie. Co do operpwania językiem prostym to wystarczy pofatygować się na chociażby Run to you i można stwkerdzić,że jednak tamten styl jest nam bliższy,ale jak każdy lubimy sobie poeksperymentować. To o harlequinach to.zarzut? Miliony kobiet na całym świecie je czyta i jeszcze ludzkośc nie wymarła. I żeby była jasnośc to nie poczuwamy się do bycia autorkami i wydawanka czegokolwiek w druku. Lubimy popuścić wodze fantazj i naprawde nie traktujemy tego jak misji.

      Usuń
    4. W internecie występuje tak wiele opowiadań o tak durnych tytułach, że bardzo często nie sugerują one nic. Jeśli to miał być harlequin, to wyszedł bezbłędny, ale nie bądźcie zdziwione, że poza milionami kobiet, które czytają je z wypiekami na twarzy, są też takie, których taka twórczość wybitnie mierzi. Nietety, tego typu erotyki sprawdzają się li i wyłącznie w przypadku poezji, w prozie brzmią śmiesznie, groteskowo i karykaturalnie - zupełnie, jak w harlequinach. Dodatkowo to, że czytają je miliony kobiet nie świadczą o ich jakości (moim zdaniem wręcz przeciwnie - ani to lektura poszerzająca horyzonty ani nic na odprężenie), a dobre i brudne opowiadanie można napisać, unikając przy tym patosu. To wprawdzie tylko prolog, ale zamiast zobaczyć Stephane'a, który pod wpływem zapewne namiętności, zdradza swoją żonę z młodą dziewczyną, to niestety, ale widzę tureckiego kochanka, który swoim polotem i wierszem uwodzi głupiutką białą niewiastę, spagnioną wrażeń, bo jej życie jest takie okropnie nudne.
      Jeśli próbujecie stworzyć opowiadanie brudne, w którym naprawdę emocje będą w stanie przysłowiowo wbić kogoś w fotel, to patos należy zostawić harlequinom i innych twarzom Greya. Bo miała być erotyczna scena seksu, wyszła błazenada i faktycznie, wybucha się śmiechem albo 'zalicza facepalm'
      Póki co jestem na nie, ale wpadnę może potem, gdy pojawi się coś więcej, bo w natłoku grafomańskiego, za przeproszeniem, gówna w polskiej blogosferze (nie tylko opowiadania o siatkarzach) to błyszczycie. Ewidentnie widać, że zasób słów bierzecie z czytanych książek, a nie głupich gazet dla bab.

      Usuń
    5. Taaaak, miliony kobiet czytają harlequiny. Z drugiej strony, miliony omijają je szerokim łukiem. Ich poczytność nie powinna wiec być tu argumentem ani waszym, ani moim.
      Pytałyście "co o tym myślimy", więc napisałam, co o tym myślę. Oczekujecie opinii, ale nie liczcie tylko na te pozytywne. Oceniam subiektywnie. Według mnie styl jest do poprawki. Pomysł ma szansę się obronić, to na pewno, bo wyobraź sobie, że pofatygowałam się i rzuciłam okiem na inne wasze opowiadania i one są naprawdę fajne, choć jak dowalicie epitetem, to klękajcie narody (brodate oblicze Wrony mnie prześladuje :D ). Ale tam to nie razi, czasami wręcz dodaje smaczku. Tu jest z kolei jest tego przesyt. Nie piszę tego złośliwie, po prostu w porównaniu do innych waszych opowiadań, to jest słabsze pod względem stylistycznym. Rozumiem, że eksperymentujecie, ale uważajcie, bo wychodzi wam taka trochę groteska.
      Weźcie też pod uwagę to, co pisze Natka, bo pisze dobrze.

      Usuń
    6. Umówmy się, że ja nie mam pretensje o napisanie swoich odczuć, tylko rozbawiła mnie forma zarzutu a la harlequin. Czytałam w życiu wiele książek, różnych autorek w tym i tych wydawanych przez harlequin i naprawdę nie rozumiem wielkiego oburzenia. Jak kogoś te książki mierzą to na świecie jest wiele innych i ciekawszych pozycji. Ja na przykład nie trawię Jane Austen i sióstr Bronte, które podchodzą pod naszą Mniszkównę. Nie lubię, ale nie mam zamiaru wypowiadać się za ogół czytelniczy bo jedni lubią to, inni to. Jak to mawia moja mama "Każdemu jego porno". Dodatkowo uważam, że trzeba w życiu poczytać kilka romansów w tym tych z harlequina(moja mama ma pokaźną biblioteczkę) żeby móc się o nich wypowiadać. Nie twierdzę, że to jest lektura wysokich lotów, ale też nie każdy ma zapotrzebowanie na czytanie tego typu wytworów. Dodatkowo każdy z przeczytanych przeze mnie romansów był o niebo lepszy od 50 twarzy Greya, bo tego wytworu nijak nie można nazwać książką.
      A wracając do naszego "dziełka" być może przelazło za dużo epitetów, sama śmiałam się z tego ale właśnie przez to, że jest to napisane również z przymrużeniem oka, nie rozumiemy tego całego halo. Nie jesteśmy obrażalskimi "ałtoreczkami" więc pokornie przyjmujemy Waszą argumentację(przynajmniej ja) bo świat nie runął mi w posadach.
      Eksperymenty mają to do siebie, że raz wyjdą a raz nie wyjdą i przekonał się o tym na własnej skórze doktor Jekyll ;) Swoją drogą genialna książka Stevensona :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    7. Nie w moim stylu jest ocenianie czegoś tylko z zasłyszenia, w tym odbiegam od stereotypowego Polaka, czyli "nie wiem, nie znam się, ale wypowiem się", także w swoim życiu nie raz i nie dwa sięgnęłam po książki-romansidła. Przebrnąć przez to było mi niezwykle trudno, ale dotrwałam do końca i wiem, że jest to coś, czego nie akceptuję w literaturze i już. Nie oceniam niczyjego charakteru czy osobowości przez pryzmat tego, co czyta - w końcu ja dla relaksu chodzę po internecie i czytam opowiadania nikomu nie znanych ludzi, które nierzadko powodują u mnie ból i krwawienie z oczu.
      Jeśli ten prolog miał być z przymrużeniem oka, to biję się w pierś, że nie zauważyłam. Być może mój błąd, bo patrząc na wasze inne teksty, ten zdecydowanie odbiega od waszej charaktyrystycznej "kreski'. Być może wasz błąd, bo w natłoku wszystkiego, człowiek nie do końca wie, czy to tak na poważnie, czy dla jaj. Tak, jak nie ocenia się książki po okładce, tak i opowiadania po prologu ocenić się nie da.
      Fajnie, że eksperymentujecie z pisaniem, bo to naprawdę fajna sprawa, choć jednocześnie pamiętam, jak odkopane gdzieś w czeluściach strychu stare opowiadania z lat szczenięcych, w dorosłości już wywoływały sawly śmiechu i sama dziwiłam się, że mogłam być aż tak głupia :)
      W każdym razie, życzę powodzenia i wytrwałości.

      p.s.
      dobrze, że nie jesteście obrażalskimi 'autoreczkami'

      Usuń
  10. Mnie natomiast o absmak przyprawiają jednostki, które zamiast kulturalnie napisać co im nie pasuje, rzygają werbalnie w komentarzu, jęcząc o koszmarach i to w dodatku DUŻYMI LITERAMI. Mamusia savoir-vivre-u nie nauczyła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Ale przecież ja napisałam, co powodowało moje werbalne rzyganie. Co mogę poradzić, że przytłoczyła mnie ilość epitetów? Rzeczywiście, mama nie powiedziała mi, że napisanie dwóch słów wielkimi literami, to takie straszliwe faux pa. Na marginesie, ucząc innych kultury daruj sobie aluzję do "mamusi", bo to wygląda bardzo średnio. Ja się nie obrażam, ale w Internecie jest tylu wrażliwców ;)
      Zmieńcie nieco styl pisania, to wszystko. Uważam, że przydałoby mu się trochę swobody.

      Usuń
    2. Zgaduję, że w internecie nie znalazłaś się wczoraj, wiesz zatem, że duże litery oznaczają krzyk. Nie mam nic przeciw krytyce, podobnie jak Fiola, ale gdy wpadasz na bloga, od progu wrzeszcząc, że rzygasz, a potem jeszcze wbijasz złośliwostkę na temat fabuły, z którą zapoznać się nie miałaś szans, to nie zachowujesz się ani grzecznie, ani jak jednostka, która chce napisać coś konstruktywnego, tylko jak osoba, która zadymy szuka. Nie dziw się zatem, że dostałaś właśnie taką ripostę, jaką dostałaś. Tak przy okazji, pisze się "faux pas" a nie "faux pa".

      Ilość epitetów owszem może być przytłaczająca (zwłaszcza, że nie wiem jak Fiolka, ale ja pisałam na prochach przeciwbólowych, kawie i cięzkiej głupawce :D), ale, jak słusznie zauważyła moja współautorka, wybrałyśmy właśnie konwencję harlequina, która nieco przegięta stylistycznie jest i barokową ozdóbką lubi ociekać. A każdy zarzut można przyodziać w kulturalną formę, bez womitów na dzień dobry.
      Peace & Love, moje panie ;)

      Usuń